Niestety wydarzenia ostatnich dni – a szczególnie ataki na punkty szczepień – nie napawają wielkim optymizmem. Co prawda „czwarta” fala jest tylko na razie maleńkim wzburzeniem na morzu spokoju naszego społeczeństwa, ale kilka trendów budzi poważny niepokój.
Tempo szczepień niewątpliwie maleje i to w porównaniu do reszty Wspólnoty Europejskiej – nie mówiąc o takich liderach jak Malta, Izrael, czy Wielka Brytania:
Jak tak dalej pójdzie, to zatrzymamy się na poziomie 50-55% po dwóch dawkach i może dodatkowo 10% tylko po jednej, a to zdecydowanie za mało, ażeby zatrzymać nową falę, która w pełni uderzy jak dzieci wrócą do szkoły.
Co więcej, związek pomiędzy niskim zainteresowaniem szczepionkami – jeśli nie zdecydowanym oporem – a zachorowaniami zaczyna być już widać. Poniżej dwie mapy – jedna pokazuje poziom szczepień, a druga aktualny stan zachorowań:
Oczywiście obie mapy się nie pokrywają dokładnie. Kraków i Śląsk mają dużo przypadków przy dużym procencie szczepień, ale też są to miejsca bardzo poważnie zagrożone epidemią – w zeszłym roku Śląsk był miejscem gdzie COVID-19 się silnie rozprzestrzeniał. Tym niemniej widać, że „Ściana Wschodnia” jest najbardziej dotknięta.
Co dalej? Niestety, rząd nie wydaje się mieć jakiegoś pomysłu na poważną rozmowę ze społeczeństwem. Nie chodzi tu o to, żeby zmuszać do szczepienia, albo okłamywać o tym, że szczepionki są całkowicie bezpieczne. Nie doprowadzi do pozytywnych wyników nawet loteria szczepionkowa. Czy znowu musimy płacić cenę za bezradność polityków?