Niezależnie co o pandemii sądzimy, w Polsce zmarło – i nadal umierają – tysiące ludzi na chorobę, której można zapobiec.
Przez cały okres od marca 2020 do teraz, w Polsce zmarło więcej osob niż przeciętnie w okresie 2010-2020. W niektórych okresach, było to nawet o 100% więcej.
Ostatnio pojawiło się w sieci i w prasie sporo wiadomości dotyczących nowego warianu SARS-CoV-19. Szczep ten ma dość złowieszczo brzmiącą nazwę, Omicron – trochę jak ze stron czasopisma Fantastyka, lub z katastroficznych filmów.
Nazwa nowego warianta jest zgodna z konwencją WHO polegającą na używaniu greckich liter do oznaczania wariantów SARS-CoV-19. Omicron to piętnasta litera greckiego alfabetu, ale dwie poprzednie litery zostały odrzucone ze względu na podobieństwo do słowa „nowy/new” w języku angielskim oraz do „xi”, popularnej chińskiej nazwy).
Nadal niewiele wiemy o tym wariancie, ale jest kilka rzeczy, które spowodowaly zrozumiały niepokój wśrod naukowców i polityków. Po pierwsze, liczba nowych przypadków w RPA zaczęła ostatnio dramatycznie wzrastać:
Stan na 29. listopada; ilość zarejestrowanych przypadków w Płd. Afryce, Wlk. Brytanii, Austrii i w Polsce.
Szybki wzrost danych z Republiki Południowej Afryki – proszę zwrócić uwagę na skalę logarytmiczną – oznacza, że mamy do czynienia z drawmatycznie szybko rozprzestrzeniającym się wirusem.
Porównanie tutaj z Austrią – gdzie ostatnio widzieliśmy falę wywołaną przez poprzedni wariant wirusa, Delta, oraz z Wielką Brytanią, która w ostatnich miesiącach doświadczyła raczej stałej epidemii Delta.
Po drugie, jak widać poniżej na wykresie pokazującym najnowsze (29 listopada) dane dotyczące częstotliwości występowania wirusa w różnych krajach (z bazy danych, do których kraje wysyłają informacje o strukturze genetycznej wirusa):
Proporcja wariantu Omikron wśród próbek wirusa
W ciągu dwóch tygodni wariantowi Omicron udało się osiągnąć wzrost o prawie 50% wśród wszystkich raportów z Afryki. To szybkie zastąpienie poprzednich wariantów – a dokładniej wariantu Delta (RPA miała 96% Delta 1. listopada a 97% Botswana 15. listopada), sugeruje, że gdy Omikron trafi do jakiegoś kraju, szybko się tam rozprzestrzeni.
Takie zachowanie wyraźnie przypomina mi sytuację Alfy pod koniec 2020 roku (wykres poniżej po lewej) oraz Delty na przełomie maja i czerwca 2021 roku (poniżej po prawej).
Proporcja wariantu Alfa wśród próbek wirusaProporcja wariantu Delta wśród próbek wirusa
Tak szybkie rozprzestrzenianie się wirusa Omikron – związane z bardzo szybkim wzrostem zachorowalności – sugeruje, że prawdopodobnie mamy do czynienia z podobnym ryzykiem nowej fali, jak w poprzednich okresach.
Obecna sytuacja jest zupełnie inna niż w przypadku warianta Mu (patrz niżej), któremu się nie udało uzyskać przewagi nad Deltą. Pochodził z Kolumbii, a następnie rozprzestrzenił się na inne kraje i kontynenty, ale szybko znikł, nie mogąc konkurować z Deltą (i ze szczepionkami).
Proporcja wariantu Mu wśród próbek wirusa
Po trzecie, Omicron wydaje się szybko rozprzestrzeniać na cały świat, jak widać na mapie poniżej (stan z 29 listopada).
Mapa transmisji wariantu Omikron
Po czwarte, Omicron wydaje się posiadać zupełnie nowy zestaw mutacji, które potencjalnie mogą przezwyciężyć ochronę immunologiczną – wynikającą z wcześniejszej infekcji lub szczepienia.
Poniższy wykres – autorstwa Erica Feigl-Dinga – pokazuje drzewo dywergencji mutacji. Struktura genetyczna warianta Omicron wydaje się bardzo różnić od innych wariantów, co czyni go potencjalnie szczególnie niebezpiecznym.
12) When I see a 🧬mutation divergence tree like this, it gives me pause. #Omicron is leaps & bounds different than other #SARSCoV2 variants. Evolution selected this unique combination for a reason—it wasn’t a regular rate of accumulating mutation errors. This is why the caution. pic.twitter.com/uRxTraxcMl
Po piąte, aby położyć kres spekulacjom, że wariant Omicron powstał w odpowiedzi na presję wywołaną przez szczepienia, warto zauważyć, że chociaż Republika Południowej Afryki poczyniła ostatnio znaczne postępy w dziedzinie szczepień, ma stosunkowo niski odsetek osób podwójnie zaszczepionych.
Proporcja osób zaszczepionych w Portugalii (jeden z najwyższych wskaźników w Europie), Wlk. Brytanii, Polsce i RPA.
Oczywiście jak na razie wiemy stosunkowo niewiele o nowym wariancie. Ale wiemy już na tyle dużo, że potrzebne są poważne środki zabezpieczające przed jego rozprzestrzenianiem się.
W niedawno opublikowanej Rzeczpospolitej znalazłem następujący cytat:
Ponad 24 tys. zakażeń i prawie pół tysiąca zgonów podczas doby nie obudziło władzy. Bez reperkusji można wchodzić bez maseczek do publicznych pomieszczeń. Po akcji proszczepionkowej zostały wyblakłe billboardy. Michał Dworczyk, rządowy koordynator ds. szczepień, zapadł się pod ziemię. Władza liczy, że do wiosny pandemia sama przejdzie
Niestety nie mogę się z tym, dość pesymistycznym stwierdzeniem nie zgodzić. Podobnie jak w wielu krajach na świecie, pandemia w Polsce osiągnęła obecnie stadium „życia z wirusem„, w dodatku w najgorszej możliwej wersji. To, że czwarta fala przyjdzie, wiadomo było od dawna. To, w jaki sposób można jej efekt zmniejszyć, także był wiadomo.
Pozytywy: jestem z krótką wizytą w Krakowie. Unikam miejsc gdzie jest dużo ludzi, ale w sklepach ogólnie dość pozytywnie z noszeniem masek. Podobnie, na Kampusie Uniwersytetu Jagiellońskiego, dużo studentów ale wszyscy bardzo porządnie w maskach. Z tego, co słyszałem, nie wszędzie tak jest.
A maski to całkiem prosty sposób, żeby choć trochę pomóc – i pokazać, że dbamy o innych ludzi.
Polecam następujący artykuł na bardzo dobrym blogu Marii Wanke-Jerie i Małgorzaty Wanke-Jakubowskiej:
Historia opisana w tym artykule zdarzyła się naprawdę, jest moim osobistym, niedawnym doświadczeniem. Skończyła się happy endem, choć jej finał mógł być inny, tragiczny. Jestem optymistką, bo myślę, że każdy zachowałby się tak jak jahttps://t.co/5yRDPKU3f0pic.twitter.com/6oPpyuuMqd
Historia tragiczna, ale z dobrym zakończeniem, pokazująca jak ważna jest pomoc międzyludzka.
Pokazująca też, że ryzyko związane z pandemią nie jest równo rozłożone – ludzie starsi, niewykształceni i biedni są również często nieufni, a zatem i nieskorzy do szczepienia, a jako osoby samotne, niedożywione i w ogólnie gorszym stanie zdrowia są bardziej narażone na powikłania COVID-u.
Od 21 października na Łotwie będzie obowiązywał miesięczny lockdown. Premier Krisjanis Karins, obwinia niskie wskaźniki szczepień w swoim kraju za gwałtowny wzrost liczby hospitalizacji.https://t.co/SIfoQKkODk
Dla porównania, Łotwa ma obecnie więcej osób zaszczepionych jedną dawką (54%) niż Polska (53%), i tylko trochę mniej zaszczepionych dwiema dawkami (49% i 52%). Z krajów sąsiednich, Słowacja ma gorszy wskaźnik zaszczepień.
% osób zaszczepionych co najmniej jedną (z lewej) i dwiema dawkami (z prawej). Dla porównanie, Polska, Łotwa i Słowakia.
I, jak się należy spodziewać, wszystkie te kraje mają obecnie gwałtowny wzrost liczby przypadków i zgonów spowodowanych COVID-em:
Liczba przypadków COVID-19 na 1,000,000 mieszkańców w Polsce, na Łotwie i Słowacji.
Chociaż liczba przypadków w Polsce jest ciągle mała – w porównaniu z Łotwą i Słowacją, to rośnie szybciej niż w tych krajach, jak pokazuje wykres liczby odtwarzania (wartości powyżej 1 oznaczają szybki przyrost liczby zachorowań):
Warsaw, Poland – December 29, 2020: Sign with word Vaccination during COVID-19 vaccination program with the Pfizer BioNTech vaccine at the Medical University of Warsaw
Niestety, najgorsze przewidywania spełniły się i mamy w Polsce „czwartą falę” koronawirusa. Najbardziej w tym niepokojące są trzy aspekty:
Po pierwsze, program szczepień właściwie się załamał. Polska jest w ogonie krajów europejskich jeśli idzie o aktualny poziom. Co gorsza, praktycznie nie ma nowych szczepień – ci, którzy chcieli się zaszczepić, zarówno jedną, jak i dwiema dawkami, już to dawno zrobili. Pozostali nie mają na to ochoty i nic ich nie przekona.
% osób zaszczepionych dwiema dawkami
Po drugie, bariery powodujące, że mało ludzi chce się szczepić, nie tylko nie znikają, ale wręcz się podnoszą. Szczepionki nie są idealne – nie gwarantują 100% bezpieczeństwa, choć są 99.99…% bezpieczne. Ich skuteczność jest wielokrotnie wyższa niż prawdopodobieństwo poważnych skutków ubocznych. O wiele większa – dla wszystkich grup wiekowych, być może poza najmłodszymi dziećmi – jest szansa na powikłania po-kowidowe niż po-szczepionkowe.
Dlatego też nie bardzo pomocne są artykuły jak ten poniżej, które mogą zniechęcić tych, którzy jeszcze się wahają, czy się zaszczepić i dać amunicję tym, którzy gwałtownie protestują przeciwko szczepionkom:
Nikt, kto chociaż trochę na szczepionkach się zna, nie twierdził, że potrafią one zapewnić pełną ochronę. Czy to znaczy, że w ogóle nie działają?
Przed czym chronią szczepienia? Przede wszystkim przed zgonami.
Mimo że jesteśmy jeszcze poniżej bezpiecznego poziomu wyszczepialności, to proszę przyjrzeć się widocznym zależnością na poniższych mapkach.
Jak widać powyżej, województwa pokolorowane na jasno w mapie na lewo – czyli o niskim odsetku szczepień – mają ciemny kolor na mapie z prawej, a więc wysoki poziom zgonów.
Porównanie powyższej mapy z wcześniejszymi dotyczącymi liczby przypadków – patrz tutaj i tutaj – pokazuje, że obszary Polski, w których – z różnych powodów – ludzie nie chcą się szczepić, mają większą liczbę zachorowań, komplikacji po-kowidowych, jak i zgonów.
I wreszcie po trzecie, wydaje się, że całkowicie załamała się jakakolwiek strategia poza-szczepionkowego zapobiegania rozprzestrzeniania się wirusa. Analiza informacji udostępnionych przez Google Mobility pokazuje, że aktywność społeczeństwa kompletnie wróciła do normy sprzed pandemii. Mówiąc inaczej, nasze codzienne zachowania – praca, zakupy, podróże – w żaden sposób nie odzwierciedlają konieczności zwalczania epidemii.
Według Google’a, polskie społeczeństwo – przy 52% zaszczepionych – jest w tej chwili bardziej aktywne – czyli o wiele mniej zaangażowane w zapobieganie rozprzestrzeniania się wirusa – niż w Danii, w której 75% populacji się zaszczepiło. A nawet Dania w obecnej chwili przeżywa wzrost epidemii spowodowany decyzjami rządu związanymi z rozluźnieniem ograniczeń.
Mówiąc krótko – polski rząd i społeczeństwo uznało, że nie warto już nic robić, ażeby zatrzymać „czwartą falę”. Niestety, konsekwencje tej decyzji będą tragiczne.
Zbliża się nowy rok szkolny. Dzieci będą w klasach, w których brakuje podstawowych elementów zwalczania wirusa.
Chociaż wiadomo, że szczep Delta rozprzestrzenia się głównie wśród młodzieży, Minister Czarnek ogłosił, że
Wszystkie przewidywania w Ministerstwie Zdrowia, badania dotyczące modeli czwartej fali, która na pewno nadejdzie, dają wiele optymizmu. To znaczy, to nie będzie taka fala jak trzecia czy druga, która powodowała zapełnienie szpitali i kolejki karetek pogotowia na podjazdach przed izbami przyjęć. Bo to jest najbardziej szkodliwe czy najtrudniejsze. No i oczywiście liczba umierających na COVID-19. Według modeli, które są w MZ, a my jesteśmy z MZ w pełnym kontakcie, ta fala nie będzie aż tak groźna. Spokojnie wracamy więc do nauki stacjonarnej przygotowując się na czwartą falę – dodał.
za https://glos.pl/plyn-dezynfekcyjny-i-termometry-wyruszyly-do-szkol
Niestety, nie podzielam optymizmu Ministra Czarnka. „Czwarta fala” obawiam się będzie groźna, choć może nie spowoduje tylu ciężkich zachorowań.
Pamiętajmy, że w Polsce zaledwie 51% osób jest zaszczepionych. A to szczepionki zabezpieczają w dużym stopniu przed komplikacjami i zgonami i powodują, że szpitale nie będą zapełnione. Polska niestety jest w tym zakresie w „ogonie” krajów europejskich.
Procent osób zaszczepionych jedną i dwiema dawkami.
To, czy dzieci mają, czy też nie mają iść do szkoły, to jest pytanie godne Hamleta (To Be or Not to Be – „być albo nie być”). Z jednej strony, całkowite otwarcie szkół przy niskim poziomie szczepień spowoduje bardzo znaczącą „czwartą falę”. Fala ta dotknie nie tylko ludzi młodych, którzy mają większą odporność, ale również ludzi starszych, wśród których poziom szczepienia jest też niski.
Z drugiej strony, niewątpliwie powrót do nauki zdalnej, tak organizowanej jak w zeszłym roku, byłby bardzo szkodliwy. Potrzeba więc szczególnie zadbać o to, by uczniowie – i nauczyciele – byli w miarę bezpieczni.
Current evidence suggests that the virus spreads mainly between people who are in close contact with each other, typically within 1 metre (short-range). A person can be infected when aerosols or droplets containing the virus are inhaled or come directly into contact with the eyes, nose, or mouth.
The virus can also spread in poorly ventilated and/or crowded indoor settings, where people tend to spend longer periods of time. This is because aerosols remain suspended in the air or travel farther than 1 metre (long-range).
WHO
Min. Czarnek wysyła też bramki do mierzenia temperatury. Tymczasem wiadomo, że jest to bardzo niepewny sposób na wykrywanie wirusa:
Our results indicate that forehead infrared temperature control is not an appropriate tool to screen for infectious disease directly at the entrance of a building, at least during early spring season with cold outdoor temperatures.
Bramki to mógłby być dobry pomysł, ale czy wiadomo co zrobić z osobami, które mają gorączkę? Posłać do domu i prowadzić naukę zdalnie?
A co z osobami, które mogą rozprzestrzeniać wirus, ale nie mają objawów, a więc i gorączki. Czy jest jakiś plan wprowadzenia testów w szkołach, zapewnienia opieki i warunków do nauki tym, którzy mają wynik pozytywny?
A co z maseczkami, o których wiadomo, że działają? Jak do tej pory nie było obowiązku noszenia maseczek w szkołach.
Bardzo dobrze, że Ministerstwo robi coś ażeby ochronić uczniów i nauczycieli. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby te działania były bardziej podparte naukowymi podstawami i dzięki temu miałyby większą szansę zatrzymać „czwartą falę”.
Niestety wydarzenia ostatnich dni – a szczególnie ataki na punkty szczepień – nie napawają wielkim optymizmem. Co prawda „czwarta” fala jest tylko na razie maleńkim wzburzeniem na morzu spokoju naszego społeczeństwa, ale kilka trendów budzi poważny niepokój.
Tempo szczepień niewątpliwie maleje i to w porównaniu do reszty Wspólnoty Europejskiej – nie mówiąc o takich liderach jak Malta, Izrael, czy Wielka Brytania:
Procent osób zaszczepionych co najmniej jedną dawką (z lewej) i dwiema dawkami (z prawej).
Jak tak dalej pójdzie, to zatrzymamy się na poziomie 50-55% po dwóch dawkach i może dodatkowo 10% tylko po jednej, a to zdecydowanie za mało, ażeby zatrzymać nową falę, która w pełni uderzy jak dzieci wrócą do szkoły.
Co więcej, związek pomiędzy niskim zainteresowaniem szczepionkami – jeśli nie zdecydowanym oporem – a zachorowaniami zaczyna być już widać. Poniżej dwie mapy – jedna pokazuje poziom szczepień, a druga aktualny stan zachorowań:
Mapa z lewej – poziom szczepień, mapa z prawej – aktualny stan epidemii. Źródła: https://covide.pl/mapa-powiatowych-wskaznikow-szczepien-mz/, https://twitter.com/PontiCOVID19/status/1422860634757156864?s=20
Oczywiście obie mapy się nie pokrywają dokładnie. Kraków i Śląsk mają dużo przypadków przy dużym procencie szczepień, ale też są to miejsca bardzo poważnie zagrożone epidemią – w zeszłym roku Śląsk był miejscem gdzie COVID-19 się silnie rozprzestrzeniał. Tym niemniej widać, że „Ściana Wschodnia” jest najbardziej dotknięta.
Co dalej? Niestety, rząd nie wydaje się mieć jakiegoś pomysłu na poważną rozmowę ze społeczeństwem. Nie chodzi tu o to, żeby zmuszać do szczepienia, albo okłamywać o tym, że szczepionki są całkowicie bezpieczne. Nie doprowadzi do pozytywnych wyników nawet loteria szczepionkowa. Czy znowu musimy płacić cenę za bezradność polityków?
Czego możemy się spodziewać w następnych tygodniach i miesiącach i co możemy zrobić, żeby zapobiec katastrofie?
Liczba przypadków COVID-19 na 1,000,000 mieszkańców w następujących krajach (od góry): Wlk. Byrtania, Niderlandy, Malta, Francja, Izrael, Czechy, Niemcy, Węgry i Polska. Wykres jest logarytmiczny i pokazuje szybki (wykładniczy) wzrost jako linię prostą. Średnia bieżąca (7 dni), w okresie of 6. marca do 15. lipca 2021.
Po pierwsze, o ile ciągle nie jest całkiem pewne jak epidemia się będzie rozwijać, wszystkie znaki wskazują, że Polska jest na początku czwartej fali, i że najpewniej pójdzie śladami innych krajów europejskich, jak pokazuje powyższy wykres dla wybranych dziewięciu krajów.
Procent populacji zaszczepionych co njmniej jedną dawką w okresie of 6. marca do 15. lipca 2021.
Uwzględniłem tu Maltę – o najwyższym stopniu szczepienia w Europie, jeśli nie na świecie, i Izrael, który zapoczątkował akcję szczepień. Wlk. Brytania miała jako pierwsza szczep Delta. Francja i Niemcy to przykład krajów Europy Zachodniej, gdzie poziom szczepień jest podobny do Polski. Holandia – to kraj, gdzie właśnie premier przeprosił obywateli za zniesienie restrykcji. Wreszcie, Czechy i Węgry to przykłady krajów Środkowej Europy, z bardzo różnym nastawieniem do szczepień – Węgry szczepiły wcześniej i osiągnęły wcześniej nasycenie poniżej 60%.
Jak widać na wykresach, kraje europejskie zarówno w bezpośrednim Polski sąsiedztwie, jak i trochę dalej, zarówno o wyższym, jak i podobnym stopniu zaszczepienia, wykazują tendencję wzrostową (wyjątkiem jest Litwa, gdzie jak na razie liczba zachorowań spada). W Polsce, po długim okresie, nastąpiło wyhamowanie spadku. Otóż, niestety, jestem przekonany, że w ciągu następnego tygodnia zauważymy wzrost i zaczniemy podążać w ślady innych krajów.
Dlaczego tak sądzę? Otóż coraz więcej widać w Polsce przypadków, w których występuje szczep Delta. Jeszcze w kwietniu mieliśmy takich przypadków 0%. Pierwsze raporty pojawiły się w maju. 14. czerwca było go 3.6%, dwa tygodnie później (12. czerwca) 12%, a ostatnio (12. lipca) już 45%. Holandia, w której liczba przypadków wzrosła z 30 na milion do 500 na milion w ciągu dwóch tygodni, ma obecnie 38% Delty – Wlk. Brytania ma 99%.
Co dalej? Jak mówi prof. Antoni Dudek z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rząd stoi obecnie wobec wyboru:
Jeśli pójdzie drogą, którą idzie teraz, a więc nieskutecznych zachęt, kampanii informacyjnych, prób przekonywania Kościoła do szczepień, to nie przyniesie efektów i będziemy mieć jesienią w Polsce czwartą falę pandemii. Ona uderzy głównie w regiony o silnym poparciu dla PiS-u.
Czwarta fala uderza szczególnie w niezaszczepionych, zarówno młodych, których szczepienia jeszcze nie objęły, i tych, którzy odmawiają szczepienia. W Polsce jest tych ostatnich bardzo dużo. O ile wśród wymienionych powyżej krajów Polska zaczęła szczepienia całkiem dobrze – prawie do czerwca miała podobne tempo jak Niemcy, Francja, Czechy czy nawet Niderlandy. Niestety, tempo szczepień zaczęło potem słabnąć – we wszystkich tych krajach (poza Holandią), ale najbardziej w Polsce. Wygląda więc na to, że już niedługo osiągnie stan nasycenia – kiedy wszyscy, którzy się chcą i mogą zaszczepić, przyjmą szczepionkę.
Lockdowny, które będzie wówczas trzeba wprowadzić, wywołają oburzenie również zaszczepionych Polaków, którzy dotąd popierali PiS. Ci ludzie będą wkurzeni, że rząd zrobił za mało, żeby ochronić kraj przed czwartą falą.
Jak pisałem poprzednio, najniższy stopień szczepień jest w Polsce na obszarach, które tradycyjnie popierają PiS. Unikły one jak do tej pory głównego uderzenia epidemii. Ale najpewniej czeka je teraz czwarta fala, chyba, że tempo szczepień gwałtownie wzrośnie. Znowu prof. Dudek:
Druga opcja to opcja francuska, a więc coraz silniejsza presja na nieszczepiących się. Jeśli jednak PiS zdecyduje się tę presję wywrzeć, to uderzy zwłaszcza w swoich zwolenników, bo to ich jest najwięcej wśród osób niezaszczepionych i krytykujących szczepienia.
Tak więc czekają nas znowu trudne czasy – epidemiologicznie i politycznie. Co możemy zrobić? Po pierwsze, szczepić się. Szczepionki nie są idealne, nie chronią wszystkich i mogą – bardzo rzadko – spowodować reakcję. Ale dla większości ludzi jest to najlepszy sposób na ochronę przed wirusem.
Po drugie, nadal stosować się do zaleceń. Ograniczać niepotrzebne podróże. Nadal nosić maski. Być ostrożnym. Mamy już tego wszystkiego dość, ale niewiele już potrzeba, żeby wreszcie zakończyć epidemię – ale to jeszcze długo nie nastąpi, jeśli nie będziemy wspólnie działać.
Ostatni rok pokazał wszystkim jasno, że pandemia może się zakończyć tylko na dwa sposoby: albo w szybkim tempie nabierzemy odporności zbiorowej poprzez masowe szczepienia, albo ją przechorujemy w kilku kolejnych falach, wywoływanych przez coraz to nowe warianty wirusa.
Niestety, wydaje mi się, że sytuacja jest nawet nieco bardziej skomplikowana. Okazuje się bowiem, że masowe szczepienia nie wystarczą do zatrzymania Delty, jak to przykład Izraela i Wlk. Brytanii pokazuje. Konieczne jest ostrożne łączenie różnych czynności zapobiegających zarażaniu – jak maski, ograniczenia w podróżach, praca w domu – i oczywiście szczepienia.